Rodzice oczami dziecka.
Wczoraj Olga, wysłała mi link do poniższych zdjęć.
Początkowo uśmiałam się trochę, a później zaczęłam dostrzegać, że trochę prawdy z tym jest.
Na samym początku rodzice są całym światem dziecka.
Mama trochę większym z racji, że więcej tego czasu z maluszkiem spędza.
Później tata zaczyna mieć "lepszy" kontakt z dzieckiem, zabiera na sanki, spacery, wyprawy.
Nadchodzi okres bunty i rodzice są "bee", a ich rady i sugestie są często wyśmiewane.
Wkraczanie w samodzielne życie, poczucie wolności, wiatr we włosach i ta kula u nogi- w postaci martwiących się rodziców zwykle doprowadza do szału.
A później, sami wkraczają w prawdziwe życie, zakładają rodziny i zaczynają rozumieć rodziców.
Sami stają się matką i ojcem i wiedzą co to znaczy bezgranicznie kochać i martwić się o dziecko.
Przychodzą po rady, po wsparcie, po dodanie otuchy.
Z przymrużeniem oka traktuję poniższe zdjęcia, jednak patrząc z perspektywy swoich relacji z rodzicami, widzę pewną zależność.
Mimo, iż nie przechodziłam okresu buntu, a o swoich rodzicach nigdy nie powiedziałam " moi starzy", nie mogę skłamać, że wiele razy uważałam ich rady za coś kosmicznego.
Teraz wiem, że mieli rację i chcieli dla mnie dobrze.
Patrząc na swoje życie i to jak nim kieruję widzę, że jestem bardzo podobna do rodziców.
Podobnie prowadzę dom, jak moja mama, podobnie jestem uparta jak mój tata.
Używam prawie jednakowych argumentów jak oni, mimo, że jak byłam młodsza uważałam je za durne i nie mające żadnych wartości.
Patrząc na moich rodziców i ich relację ze swoimi rodzicami, też mogę się poniekąd zgodzić, że im są starsi tym więcej "gaf" czy "małych konfliktów" jest brane w niepamięć.
Dziadkom wiele się wybacza ze względu na wiek i fakt, że niestety mniej niż więcej tego życia im zostało.
Kiedy odchodzi rodzic, zapomina się wszystkie jego wady.
Nie pamięta się już o konfliktach i kłótniach.
Odszedł ktoś kto dał nam życie i nigdy więcej się go nie zobaczy, a reszta przykrych wspomnień często przestaje być już ważna.
Nie mówię, że powyższe zdjęcia to 100% prawdy.
Szczerze dla mnie akurat to takie 30-40%.
Mówię tylko, że częściowo zgadzam się z nimi.
Sama w sumie zostałam tak wychowana, że kontakt z rodzicami miałam i mam cały czas dobry.
Dużo rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem wolny czas, a każdy weekend to wspólne jedzenie śniadań, obiadów, kolacji.
Tata bardzo angażował się w moje życie sportowe.
Uczył pływać, grać w siatkówkę, biegał ze mną.
Rodzice czytali mi bajki czy " Gdzie jest Wally?.
Byli i są dobrymi rodzicami.
Wiadomo mają swoje wady, jak każdy.
Nie raz się im sprzeciwie, czasem pokłócę ale takie jest życie i tak to jest, że gdzie miłość tam i kłótnia.
Mój mąż pochodzi z domu, pełnego miłości i szacunku.
Tym szacunkiem właśnie mnie ujął i rozkochał ;D.
Ma z rodzicami świetny kontakt.
A ja sama bardzo ich lubię i czuję się w ich towarzystwie swobodnie i luźnie.
Może też dlatego, zamiast weekendami jeździć po znajomych( choć i do znajomych jeździmy- wszak wszytko da się pogodzić) , my zwykle jeździmy do rodziców.
W sobotę do jednych, w niedziele do drugich.
Lubimy ich, dobrze się czujemy w ich towarzystwie, a nasz syn wprost uwielbia dziadków.
Rodzina jest przecież ważna.
Mam nadzieję, że za kilkadziesiąt lat będziemy mogli jako rodzice spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć, że dobrze wychowaliśmy nasze dzieci. Mam nadzieję, że tak jak na załączonych obrazkach ( 25 - 40+) zrozumieją kiedyś nasze metody wychowawcze i tak jak my z przyjemnością a nie z obowiązku będą nas odwiedzać weekendami.;)
Najbardziej bawi mnie ten motyw z zupą ;)
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie było różnie, z Teście według mojego Męża byli wspaniałymi rodzicami, dopiero później, w dorosłości tak wiele się skomplikowało. Myślę, że rodziców, chyba nie trzeba rozumieć, tylko kochać i szanować... I tego bym i sobie życzyła - bycia kochaną starą matką, nawet jeśli oprócz tego będę zdziwaczałą wariatką ;)
Hehehe.
UsuńTo z zupą i "wydzwania co godzinę" - moje ulubione <3 ;D
Ja miałam ciężki kontakt z rodzicami.
OdpowiedzUsuńTata zmarł i szczerze mówiąc, nie mam miłych z nim wspomnień. Nawet po śmierci nie umiem mu wybaczyć pewnych rzeczy. U mnie nie działało to w ten sposób.
Zdjęcia natomiast bardzo mnie rozbawiły ;) Częściowo też się z nimi zgadzam ;)
Przykro mi :(
UsuńU mnie"ktoś kłujący, wracający wieczorem" wypisz wymaluj mój chłop :)
OdpowiedzUsuńhahahah <3 Uważaj, bo mnie ostatnio "polubił" na fcb. Jeszcze przeczyta ;D
UsuńTe zdjęcia są świetne. :) Nieźle się uśmiałam i mimo, że nie oddają w 100% stanu faktycznego, to jednak są do niego baardzo zbliżone. :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na konkurs do mnie, gdzie można wygrać list lub wideo od Mikołaja od ListyMikolaja.pl
Dziękuję! Już zaglądam do Ciebie ;)
UsuńHahaha, dobre te zdjęcia ;) Idziesz z postami jak burza- to mi się podoba!
OdpowiedzUsuńWysłałam Ci prywatną wiadomość !
już patrzę i odpisuję ;)
UsuńJa zaś jestem całkowitym przeciwieństwem moich rodziców i robię wszystko inaczej niż oni...Chociaz kontakt mamy coraz lepszy odkąd mam dzieci...
OdpowiedzUsuńhehe, bywa i tak ;)
UsuńTak mi się ta grafika spodobała, że ją w zeszłym tyg. chłopu do pracy wysłałam.A tak żeby wiedział, że te nieprzespane ostatnio noce na marne nie pójdą:)
OdpowiedzUsuńhahahaha ;D Bo boska jest, to trzeba przyznać ;D
UsuńPośmiałam się :)
OdpowiedzUsuń:-)
Usuń